Gdy masz problem z mężczyzną z krajów arabskich

 

 

Gdy masz problem z mężczyzną z krajów arabskich…

 Miłość nie zna granic i wszystko przezwycięży - czy aby na pewno?

 

Artykuł ten powstał jako przestroga dla Pań, które przez nieroztropność ulegają "czarowi" i padają ofiarami zwykłej manipulacji, jaką z powodzeniem stosują mężczyźni z krajów arabskich.

Jeżeli więc zdarzyło Ci się popaść w tego rodzaju kłopoty, spotkało Cię zwykłe draństwo ze strony takiego mężczyzny a zwykle bierze w tym udział cała jego rodzina ( on nie ma tam nic do powiedzenia)

Daj mi natychmiast znać co się dzieje a jest olbrzymia szansa, że będę mógł pomóc. Znam te kraje ich magię i prawo , zwyczaje i tematy tabu.

Nie poddawajcie się.!

Najczęściej ofiarą padają kobiety wyjeżdżające na egzotyczne wycieczki i szukające "dobrej zabawy", ale kilkakrotnie miałem też przypadki kobiet, które wyjeżdżając po "lepsze jutro" do pracy za granicą padły ofiarami mężczyzn, szukających tam lekkiego życia na ich koszt. Trafiają się też Panie wiążące się z osobami przyjeżdżającymi do nas na studia czy staże. Po latach często żałują swoich decyzji i braku rozwagi oraz wiedzy.

 

Opiszę tutaj kilka przypadków, bez podawania szczegółów, może to wpłynie na zmianę postrzegania tego typu ludzi przez naiwne lub szukające wrażeń kobiety. Zbliża się sezon masowych wyjazdów wakacyjnych, więc uważam że ten artykuł jest na czasie.

 

 

 

Przypadek pierwszy-wakacyjny "Książę".

 

Beata(imię zmieniłem) była kobietą ambitną, przebojową i bardzo trzeźwo patrzącą na świat. Nie miała stałego partnera, bo przecież kariera była najważniejsza. Żyła pełnią życia, potrafiła korzystać z pieniędzy jakie zarabiała i robiła wrażenie kobiety spełnionej i szczęśliwej.

 

Razem z młodszą siostrą, której  trochę matkowała wybrała się na zasłużony wypoczynek, do "egzotycznego raju". Nie miała zamiaru wdawać się w romans z jednym ze współtowarzyszy podróży. Większość mężczyzn wypoczywających w ich hotelu wybrała się na wakacje z rodzinami, pozostali to szukający przygód, podstarzali "tatuśkowie"(jak to ich określiła młodsza siostra), więc dziewczyny przeważnie razem spędzały czas na przepięknej plaży, wypoczywając przy hotelowym basenie lub zwiedzając malowniczą okolicę.

 

Od początku ich pobytu Beatka miała "cichego wielbiciela", był nim tubylec, pracujący w hotelu jako pomoc. Dziewczyna dość szybko zauważyła, że jest na każde jej skinienie, doskonale mówi po angielsku i stara się jak może być pomocny i usłużny. Nawet się nie zorientowała, kiedy ich znajomość zaczęła zmierzać w stronę kontaktów bardziej towarzyskich niż służbowych. Chłopak często opowiadał o pięknych miejscach, mało uczęszczanych przez turystów. Na prośbę Beaty chętnie zabierał siostry na wyprawy w teren. Z czasem siostra Beaty (Kinga) znalazła wspólny język z kilkoma młodymi ludźmi, którzy przyjechali na wakacje z rodzicami, więc Beata znalazła w Nasimie (tak go nazwijmy) wdzięcznego towarzysza i nawet nie zauważyła kiedy zaczął dla niej znaczyć więcej. Potem dopiero analizując sytuację doszliśmy do tego, że stało się to w chwili, kiedy chłopak podarował jej jako "dar serca i przyjaźni" plecioną, miejscową bransoletkę, którą podobno specjalnie dla niej sam przygotował. Prezent był na tyle niewinny i mało wartościowy, że nie wzbudził wtedy u dziewczyny podejrzenia i pozwoliła mu na założenie sobie bransoletki na rękę.

 

Od tego czasu zachowanie i postawa Beaty bardzo się zmieniły. Pierwsza zauważyła to siostra, od razu zaczęła wyczuwać zmianę. Dodatkowo Kinga miała zwiększoną wrażliwość, więc coraz częściej dochodziły do niej sygnały, że Nasim jest do niej wrogo nastawiony. Podświadomie zaczęła unikać jego towarzystwa a tym samym mało czasu spędzała z siostrą. Możliwe, że gdyby wtedy porozmawiała z nią i nie zignorowała pierwszych sygnałów ostrzegawczych udało by jej się przerwać ten incydent, ale znając Beatę i jej "trzeźwe spojrzenie na świat" uznała, że to tylko głupie przewrażliwienie i powinna dać siostrze dobrze się bawić, w końcu po to tutaj przyjechały. Dodatkowym argumentem było dla niej to, że Nasim traktował jej siostrę jak "księżniczkę", więc na pewno nie było podejrzenia ze ją wykorzysta wbrew jej woli. Wręcz przeciwnie, zawsze stał przy jej boku i starał się pokazywać, że jest jej obrońcą.

 

Dwa tygodnie wakacji  minęły szybko i czas było się zbierać do domu. Dziewczyny wypoczęły, opaliły się i "naładowały akumulatory". Pierwsza rzecz, jaka zdziwiła Kingę przed wyjazdem, to jakaś nieznana przedtem nostalgia, rozmarzenie i "nieobecność" jej siostry. Nie pierwszy raz wyjeżdżały razem na wakacje, Beata po raz pierwszy nie cieszyła się z powrotu do ukochanej pracy i do życia jakie wiodła.

 

Kolejnym dziwnym zachowaniem były "tajemnice", jakie nagle się pojawiły. Beata wymykała się na spotkania z Nasimem, po powrocie była nieobecna, niechętnie i zdawkowo odpowiadała na pytania a w pewnym momencie, kiedy zaniepokojona Kinga zaczęła bardziej dopytywać o relacje z chłopakiem Beata stanowczym i nieprzyjemnym tonem stwierdziła, żeby nie wtykała nosa w nie swoje sprawy, bo ona doskonale wie, że Kinga jest wrogo nastawiona do jej przyjaźni z Nasimem i nie ma zamiaru tego tolerować. Po chwili opamiętała się i przeprosiła, ale ten incydent dostatecznie ostudził zapał Kingi i dziewczyna już nie wnikała w to, co się dzieje. Uznała, że po powrocie do kraju wszystko wróci do normy. Nie wróciło...

 

 

 

Kinga szybko rzuciła się w wir stałych zajęć a ponieważ mieszkała z rodzicami w drugim końcu polski, to jej kontakt z siostrą ograniczał się do rozmów telefonicznych i czatu, które dziwnie szybko ograniczyła do minimum sama Beata. Rodzina uznała, że po prostu musi nadrobić zaległości w Firmie po urlopie, ale Kinga przez cały czas miała jakieś złe przeczucia. Dodatkowo Kinga zaczęła mieć koszmary związane z Nasimem. Pojawiał się w jej snach jako "demon", chcący ją skrzywdzić i nakazujący jej trzymać się z dala od Beaty. Sny stawały się coraz bardziej realne i męczące. Dziewczyna budziła się zlana potem, traciła energię i zaczęła się nawet zastanawiać, czy przypadkiem pomimo szczepień nie złapała w czasie urlopu jakiejś egzotycznej choroby. Te rozmyślania przerwała nagła informacja, że Beatka nagle postanowiła przyjechać i ma dla rodziny niespodziankę. Kinga ucieszyła się ze spotkania z siostrą i zajęła się przygotowaniami do rodzinnego obiadu. Jakież było jej zdziwienie, kiedy otwierając drzwi ujrzała na progu siostrę, trzymającą za rękę...Nasima.

 

Rodzice dziewczyny też nie potrafili ukryć zdziwienia i delikatnie ją napomknęli, że mogła uprzedzić o tym, że sprowadzi gościa, jednak Beata bez wstępu oznajmiła, że w sumie nie jest to gość, tylko jej narzeczony z którym ma zamiar niebawem wziąć ślub. Ta informacja wstrząsnęła całą rodziną, bo Beata nie była typem "kochliwej" i zawsze powtarzała, że nie śpieszy jej się do "garów, pieluch i stałych zobowiązań". skąd ta nagła odmiana?

 

 Starali się pokryć zmieszanie i dowiedzieć się coś więcej o nowym partnerze swojej córki i o ich planach na przyszłość, jednak każda próba poważniejszej rozmowy kończyła się spięciem. Ostatecznie Beata wyjechała z wybrankiem następnego dnia, okazując niezadowolenie postawą rodziny i oznajmiając, że skoro nie akceptują jej przyszłego męża, to ona też nie ma zamiaru utrzymywać z nimi kontaktu.

 

Wtedy nikt tych słów nie brał na poważnie, bo Beata była bardzo zżyta z rodziną, jednak szybko się okazało, że dziewczyna nie rzucała słów na wiatr. Zmieniła telefon, nie odbierała korespondencji (okazało się, że zamieszkała gdzie indziej), zwolniła się też z pracy, bo "małżonkowi" nie podobało się to, że przebywa tyle czasu z innymi mężczyznami. Z dnia na dzień słuch po niej zaginął i dopiero po ponad trzech  latach, całkiem przypadkowo Kinga trafiła na ślad siostry.

 

 

 

Okazało się, że jedna z koleżanek Kingi wyjechała po studiach do pracy za granicę i przypadkiem wpadła na Beatę, choć na początku jej nie poznała. Dziewczyna była ubrana w tradycyjny strój arabski. Bez makijażu, z poszarzałą i zmęczoną twarzą nie przypominała dawnej, przebojowej i eleganckiej Bizneswoman. Dodatkowe zdziwienie  wywołał śniady chłopiec, którego trzymała za rączkę. Koleżanka Kingi zagadnęła do niej i w pierwszej chwili miała wrażenie, że Beata przestraszyła się i będzie chciała uciec. Po chwili jednak udało się z nią nawiązać kontakt, ale na pytanie o to co robi z dala od kraju, gdzie i z kim mieszka Beata szybko zakończyła rozmowę i oddaliła się. Zachowanie było na tyle dziwne i  niepokojące, że dziewczyna postawiła zadzwonić do Kingi i opowiedzieć jej o tym spotkaniu. Ta, niewiele myśląc po rozmowie z rodzicami podjęła decyzję że spakuje się i pojedzie szukać siostry, bo miasteczko było małe więc powinno udać się ją odnaleźć i tutaj zaczęły się problemy, które przywiodły w ostateczności Kingę do mnie.

 

Od chwili podjęcia decyzji o odszukaniu Beaty zaczęły się mnożyć różne straty, wypadki i problemy uniemożliwiające Kindze wyjazd. Ojciec miał wypadek i znalazł się w szpitalu, w domu zaczęły się mnożyć awarie sprzętu, ktoś okradł matkę Kingi w czasie robienia zakupów. Nagła plaga wypadków i strat zdawała się robić wszystko, żeby uniemożliwić Kindze spotkanie z Beatą. Może by tego nie skojarzyła z siostrą, ale tej nocy powrócił sen o Nasimie, jeszcze bardziej przerażający i nasilający się każdej nocy. Dziewczyna podzieliła się swoimi obawami z przyjaciółką, która jak się okazało korzystała kiedyś ze wsparcia Amiry i zasugerowała, że może jej uda się sprawę wyjaśnić.

 

 

 

Kinga postanowiła poprosić Amire o pomoc, jak się później okazało od początku miała z tym ogromny kłopot. W chwili, kiedy napisała pierwszą wiadomość, została ona skasowana, potem nagle padł prawie nowy komputer. W końcu dziewczyna w desperacji nie dając za wygraną wybrała się do kawiarenki internetowej i w drodze o mało nie potrącił ją nieuważny kierowca, ale udało się jej wysłać list. Największym kłopotem okazało się znalezienie zdjęcia Nasima do zrobienia analizy, bo chociaż Kinga miała przeświadczenie że jest na wielu zdjęciach z ich wspólnych wakacji w rezultacie nie znalazła żadnego. W ostatniej chwili wpadła na pomysł i odnowiła kontakty wakacyjne. Dzięki temu jedna z dziewczyn przesłała jej zdjęcie "szwagra".

 

Po sprawdzeniu sytuacji Beaty sprawa okazała się jasna, jednak Amira poprosiła, żebym to ja zajął się tym przypadkiem. Okazało się, że Beata jest obłożona działaniem pętającym, które najprawdopodobniej zostało zainicjowane w chwili, kiedy dobrowolnie przyjęła od swojego partnera "niewinną bransoletkę". Dała tym samym przyzwolenie na manipulację, która spowodowała całkowite podporządkowanie się człowiekowi z którym obecnie żyła. Nie będę tutaj opisywał szczegółów działań jakie zostały przeprowadzone, bo to nieciekawa magia, dodatkowo do pętania użyto bytu, który musiał być odprowadzony.

 

W końcowym efekcie udało się pomóc Beacie i sprowadzić ją do domu, chociaż było to trudne wyznanie. Dziewczyna po kilku miesiącach doszła do siebie, ale nie obyło się bez walki, bo chciano jej odebrać dziecko i dopiero radykalne działania pomogły w ustabilizowaniu jej sytuacji. Teraz układa sobie życie na nowo, choć jak sama mówi ciągle ma obawy, czy to koniec jej problemów bo ojciec dziecka powiedział jej, że i tak po nie się zgłosi w "odpowiednim momencie".

 

Ta historia ostrzega i pokazuje, że nadal są regiony na świecie w których stosuje się silną, brutalna i trudną do zwalczenia magię. Warto też mieć świadomość, że czasami "niewinny gest" może się okazać zgubny, bo biorąc od kogoś nieznajomego "podarek" lub zgadzając się na "darmowa przysługę" nie tylko możemy się otworzyć na intencje tej osoby, ale dodatkowo możemy nieświadomie przyjąć przedmiot, który ma nas do tej osób przywiązać lub pozwoli jej na wykorzystanie nas w inny sposób do jej nieciekawych celów. To tak jak z piciem drinka w barze, który podaje wam miły, ale nieznajomy facet.  Często okazuje się, że dziewczyna naiwnie przyjmująca ten "niewinny gest" jako przejaw sympatii lub komplement w ostatecznym rozrachunku budzi się wykorzystana, upokorzona i bezsilna, bo nawet nie wie kto i co z nią robił.

 

Proszę to potraktować jak ostrzeżenie i bardziej roztropnie nawiązywać kontakty w czasie urlopowych wyjazdów w egzotyczne zakątki świata.

 

 

 

Przypadek drugi-mój muzułmański mąż chce mieć kolejną żonę.

 

Tutaj opisuję jedną z wielu historii. Często po pomoc do mnie czy też do Amiry przychodzą kobiety będące żoną muzułmanina, często dla niego przechodzące na islam. Niejednokrotnie trafiają do nas kobiety, które raptem dowiadują się, że będą musiały dzielić się mężem z inną kobietą, chociaż na początku nie było o tym mowy.

 

Magda(tak ją nazwiemy) była kobietą, która stała się typową ofiarą nieznajomości zasad i praw, jakimi często kierują się ludzie mający swoje korzenie w krajach arabskich. Wiele kobiet myśli, że jeśli poznają w naszym kraju lub w europie człowieka, który  przyjechał tutaj na kilka lat studiów i poznał nasze zwyczaje to dla ukochanej kobiety taki facet będzie się w stanie wyrzec wpojonych mu zasad i tradycji. Nic bardziej mylnego i wiele kobiet mieszkających w europie przekonało się na własnej skórze o tym, że tamte zwyczaje i więzi są zazwyczaj nie do przerwania. Żadna kobieta(a już na pewno "niewierna") nie jest w stanie na dłużej oderwać takiego człowieka od rodziny i o tym przekonała się Magda.

 

Zwróciła się do mnie z polecenia innej podopiecznej Ani, która kiedyś korzystała z mojej pomocy. Panie spotkały się poprzez mężów. Bo obie wyszły za kolegów z jednego roku studiów. Mąż Ani był polakiem, natomiast Magda poślubiła muzułmanina, który przyjechał do polski na studia. W czasie studiów poznał Magdę, która zgodziła się po kilku latach znajomości zostać jego żona. Mężowie się przyjaźnili, potem razem zaczęli pracować,  więc one też nawiązały bliższe relacje.

 

 

 

Magda była starsza od swojego męża o cztery lata, ale młody, przystojny, pochodzący z "dobrej rodziny" i ponad wiek poważny mężczyzna zaimponował kobiecie, więc zgodziła się zostać jego żoną, tym bardziej że obiecał jej mieszkać w Polsce i wydawało się, że nie tęskni do rodzinnych stron. O rodzinie i kraju w którym mieszkał opowiadał niewiele i dość ogólnie, Magda uznała więc że opowieści o zagrożeniach jakie niosą za sobą takie związki są dużo przejaskrawione. W końcu facet nie jest "dzikusem", tylko inżynierem, dobrze mówiącym po polsku, mającym zamożną i (jego zdaniem) postępowo myśląca rodzinę. Jego rodzice nie mieli nic przeciwko ślubowi ze starszą polką i wydawali się cieszyć z tego związku. Z czasem rodzina Magdy też przekonała się do chłopaka córki i informacja o ślubie nawet ich ucieszyła. Rodzina chłopaka w ramach prezentu kupiła im dom, jej rodzina też nie należała do najbiedniejszych, oboje młodzi dobrze zarabiali,  więc żyli dość dostatnio i spokojnie. Szczęście dopełniło pojawienie się na świecie ich syna. Magda czuła się kochana, bezpieczna i do głowy by jej nie przyszło, że coś może zburzyć tą rodzinną sielankę.

 

 

 

Pierwszy zgrzyt pojawił się po roku od urodzenia syna, kiedy to mąż w ramach "niespodzianki" oznajmił jej, że mają zakupione bilety na podróż do jego rodziny. Trochę miała opory przed podróżowaniem z tak małym dzieckiem w tamte strony, ale mąż tak nalegał i prosił że uległa.

 

Przyjęci zostali w przepychu i Magda dopiero wtedy uświadomiła sobie, że mąż pochodzi z wpływowej i zamożnej rodziny. Nigdy nie była religijna, jej rodzina nie zaliczała się do "praktykujących", więc nie przeszkadzał jej dotychczas mąż muzułmanin, który w kraju nie przejawiał zbytnich oznak fanatyzmu. Ze zdziwieniem więc przyjęła jego nagłe "nawrócenie", tym bardziej że po bardzo miłym powitaniu jej "teściowa"(jak się potem okazało jedna z żon ojca jej męża) zaprosiła ją do innego pokoju i wręczyła jej tradycyjny strój. Był piękny, jednak dziewczyna nie była gotowa na taki obrót sprawy. Uznała jednak, że to po prostu oznaka gościnności i zaakceptowania jej w rodzinie, więc nie sprzeciwiła się. Czujność ostatecznie została uśpiona licznymi podarkami dla niej i syna, który szybko stał głównym tematem. Magda żałowała, że nie poprosiła męża o naukę podstaw jego rodzinnego języka, teraz to pokutowało. Część rozmów prowadzono poza nią i chociaż teoretycznie atmosfera była miła, to dziewczyna czuła się niezręcznie. Próbowała nawet o tym porozmawiać z mężem, ale zostało to zignorowane.

 

Przez dom podczas ich miesięcznego pobytu przewinął się tabun ludzi, głównie znajomych i przyjaciół rodziny. Magda coraz bardziej odczuwała że jest na dalszym planie, w centrum uwagi był mąż i synek, bardzo podobny do małżonka co stało się powodem do dumy całego rodu.

 

Dziewczyna postanowiła zacisnąć zęby i spokojnie przeczekać, w końcu za kilka dni mają wrócić do kraju. Postanowiła jednak, że nieprędko da się namówić na kolejną wizytę u teściów.

 

Potem dopiero dotarło do niej, że częstym gościem była rodzina "przyjaciół domu", pojawiająca się zawsze ze swoją młodziutką, ładniutką ale bardzo cichą córką. Dla Magdy było to prawie dziecko, więc uznała, że to "kurczątko" jest w ten sposób wprowadzane do towarzystwa. Uderzyło ją owszem, że ludzie bardzo ją obserwują i patrzą z dziwnym wyczekiwaniem, ale tyle się wtedy działo że zignorowała jakieś dziwne przeczucie. Zrozumiała to po powrocie do domu.

 

 

 

Magda szybko zorientowała się, że mąż bardzo sie zmienił po powrocie z wyjazdu. Coraz częściej dawał jej do zrozumienia, że chce zacząć prowadzić interesy w rodziny kraju, co będzie sie wiązało z częstymi wyjazdami. Zmieniło się też jego zachowanie w stosunku do niej samej. Nie konsultował już z nią wielu spraw, jak to bywało wcześniej. Przeważnie sam podejmował ważniejsze decyzje, ją tylko informując o tym co postanowił. Możliwe, że szybko zwróciła by na to uwagę, ale po powrocie do domu okazało się że jest w drugiej ciąży, więc inne sprawy zeszły na dalszy plan. Nie sprzeciwiała się też kolejnemu(tym razem samotnemu) wyjazdowi męża "w interesach", bo argument był przekonujący, nie powinna w ciąży i z małym dzieckiem jechać w tak męczącą podróż, tym bardziej że mąż miał sporo jeździć i załatwiać sprawy służbowe. Mieli częsty kontakt, ale przez cały czas miała jakieś dziwne przeczucia że coś jest nie tak. Oczywiście natychmiast to odrzucała i zwalała na karb "burzy hormonów".

 

Mąż wrócił po prawie dwóch miesiącach(wyjazd ciągle się przeciągał) i miał dla Magdy dwie "niespodzianki". Pierwszą był nowy dom, kupiony "okazyjnie" w sąsiedztwie jego rodziny. Drugą okazała się informacja, że musi wypełnić rodzinną honorową obietnicę i... wziąć sobie za drugą żonę młodziutką dziewczynę, której częsta obecność podczas ich wspólnego pobytu  nareszcie stała się jasna i oczywista.

 

 

 

Nie trzeba mówić, że te sensacje bardzo wzburzyły Magdę, ale starała się panować nad emocjami. Nie docierało do niej to co mówił mąż, to było jak niesmaczny żart, bo przecież wielokrotnie ją zapewniał o tym że będzie tą "jedną jedyną". Niestety, zmiana postawy i zachowania męża nie zostawiały złudzeń. Szybko się dowiedziała, że zaraz po urodzeniu dziecka jadą oboje w jego rodzinne strony. Ślub z drugą żoną odbędzie się najszybciej jak to jest możliwe, bo on nie narazi rodziny na hańbę. Ten związek był ustalony wiele lat temu i tylko rodzina dziewczyny może zwrócić mu słowo.

 

Magda jako kobieta zaradna po opanowaniu pierwszego szoku postanowiła że jednak zawalczy o swoją rodzinę. Nie miała zamiaru wyjeżdżać na stałe a tym bardziej nie chciała być jedną z żon swojego obecnego męża. Postanowiła się rozmówić ze swoją rywalką i pod pretekstem nawiązania kontaktu i lepszego poznania się dostała jej namiary. Dziewczyna na szczęście znała dobrze angielski.

 

Magda napisała do niej list z prośbą o przemyślenie tego czy na pewno chce być "drugą żoną" i poprosiła o zmianę decyzji.  Odpowiedź nie pozostawiała złudzeń, tamta nie miała zamiaru rezygnować, szanowała decyzję rodziny i wyraziła przekonanie, że na pewno znajdą wspólny język. Wraz z odpowiedzią przesłała Magdzie drobny upominek w formie wisiorka i drewnianą, ręcznie wykonaną zabawkę dla jej syna. Od tego dnia świat Magdy zaczął się walić w zastraszającym tempie.

 

 

 

Syn nagle zaczął mieć problemy z zasypianiem, budził się i nie można go było uspokoić. Badania nie wykazały żadnych schorzeń, pomimo to dziecko płakało, było niespokojne i wyraźnie czegoś się bało. Mąż po powrocie zmienił się nie do poznania, jawnie okazywał swoje zainteresowanie i oczarowanie tamtą dziewczyną. Nosił sygnet, jaki podarowała mu jej rodzina. Ciągle dzwonił w rodzinne strony a ponieważ rozmawiał w rodzinnym języku to nie miała możliwości sprawdzenia z kim i o czym mówi.

 

Ich relacje też bardzo uległy zmianie. Rozmawiali rzadko i o sprawach mało ważnych. Czuła, że traci kontakt z partnerem i zanim zdążyła postanowić co z tym zrobić pojawił się kolejny problem, jej stan zdrowia zaczął się pogarszać. Zaczęła puchnąć, dostała dziwnej wysypki której przyczyny nie ustalono. Nagle ciąża przebiegająca dotychczas bezproblemowo okazała się zagrożoną i choć dziecko w rezultacie urodziło się żywe, to po powrocie do domu ze szpitala nagle okazało się, że ma niepokojące objawy które mogą świadczyć o jakiejś poważniejszej chorobie. Zaczęły się wędrówki po specjalistach, nie dające efektów. Na dodatek mąż coraz częściej mówił o wyjeździe, który odkładał z powodu problemów z ciążą. Teraz chciał jechać na kilka tygodni nadrobić zaległości, dopilnować interesów i oznajmił, że zabiera ze sobą syna, żeby ją "odciążyć". To przelało czarę goryczy.  Nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby tego dnia w odwiedziny nie przyszła Ania. Magda była tak załamana że musiała się z kimś podzielić swoimi rozterkami (przed rodziną ciągle zatajała prawdę) i tak Ania dowiedziała się o tym jak wygląda obecna kondycja związku i małżeństwa Magdy. Poradziła jej, żeby poszukała wsparcia u mnie i tak się poznaliśmy.

 

Muszę nadmienić, że nie była to łatwa sprawa, nigdy nie lekceważę magii  używanej w krajach arabskich, bo jest potężna i trzeba do niej podchodzić z wyjątkową rozwagą i szacunkiem. Okazało się, że "prezenty" jakie otrzymała Magda były formą nośników przekleństwa skierowanego zarówno w stronę Magdy jak i jej dzieci. Udało się to unormować, "odesłać" do nadawcy intencje. Niestety, za późno już było na odzyskanie męża, który z kochającego i czułego partnera oraz troskliwego ojca i męża zmienił się w zimnego, apodyktycznego i zupełnie podporządkowanego rodzinie muzułmanina. Udało się nie dopuścić do wywiezienia dziecka, ale kobieta po rozwodzie szybko się wyprowadziła do innego kraju w obawie przed próbami porwania dzieci. Na szczęście miała takie możliwości,

 

Nie każda ofiara podobnych związków ma tyle szczęścia. Często kobiety, zaślepione miłością i otumanione przez męża trafiają z dnia na dzień na drugi koniec świata, nie znając języka i nie mając możliwości powrotu. Co jakiś czas nagłaśnia się walkę rodzin takich kobiet o odzyskanie córek i wnuków, ale prawda jest taka, że udaje się to bardzo rzadko. Prawo stoi po stronie ojca dziecka i jeśli zostanie ono wywiezione matka albo się dostosuje, albo jest pozbawiana potomstwa.

 

Piszę to ku przestrodze kobiet, które decydują się na stałe związki z mężczyznami pochodzącymi z odległych krajów. Nie potępiam takich małżeństw, ale z doświadczenia wiem, że 99% kobiet wychowanych w naszych realiach nie czuje się w nich szczęśliwa i nie potrafi się dostosować do tak drastycznych zmian w życiu. Warto wiedzieć więcej o przyszłym mężu, jego rodzinie, zwyczajach, kraju i prawie jakie panuje w jego rodzimych stronach. To może pomóc w zrozumieniu zagrożenia na jakie mogą być narażone zarówno one jak i ich potomstwo.